To tak jak kilka kartek wyrwanych z twojego zycia. Mysli nieuporzadkowane dotykiem swiadomosci.

środa, 30 kwietnia 2008

***

Opuszczamy wielkie jajo narodzin z marzeń utkanej sieci połączeń międzyludzkich, które rozrywamy mimochodem, samochodem lub tylko rowerem, który i tak powoli przestaje jeździć. Jeździmy w kółko wciąż do kogoś lub tylko tam i z powrotem. Wystukujemy rytmy na plastikowych biletach którym brakuje tego uroku podwójnych wież nadrukowanych. I już dojechaliśmy, dolecieliśmy a nawet jakbyśmy chcieli dopłyneliśmy do celu wędrówki - możliwości transportu są niewyczerpanym ideafixem naszej kreatywności ucieczki od czegoś, kogoś lub tylko dla niej samej. Bogini wolności i poczucia sensu przez ruch. I co? I nic siedzimy z minami na kwintę, już zmęczeni, już marudni, już szukający nowego. A przecież to marzenia się spełniły. Obrazy które pieściliśmy zmysłami w naszej wyobraźni własnie odgrywają się przed nami, a my co? Pieścimy nowe, nie wyobrażalne kontynenty naszych fantazji. Urokliwe, ciepłe, czułe uda po których chcemy kroczyć wtapiając się od czasu do czasu zębami w loveholdery, całujemy, pieścimy ciała które oddają się naszej woli wyobraźni. Leżąc obok siebie czujemy przyjemne ciepło przepływające przez laguny i archipelagi naszych ciał łączące się na biegunach naszych wrażliwości. Zatapiam się, nurkuję i płynę przez błekity Twoich ciepłych dotknięć i krótkich urywanych oddechów wysyłanych w nieskończoną przestrzeń światła otaczającego nas na jednej malutkiej wyspie spełnienia, wśród odchodów świata i ludzi opływających nasze wysoko wzniesione mury.
Wciąż ciepło i ciepło, a przecież za oknem zimno jak cholera.

czwartek, 3 kwietnia 2008

pytasz mnie dlaczego wciąż to samo miejsce, a nie na przykład nudne Shetlandy?

mimo całego piękna ukrytego w krajobrazie to ludzie z którymi tam obcuję kreują wizję, a nie rzeczywistość. wywiązała się między mną a tamtym skrawkiem Ziemi osobnicza więź i zainteresowanie przemianami, które wciąż zachodzą w okresach gdy się nie widzimy. Każde nowe spotkanie jest odkryciem części siebie, porównaniem, obserwacją. Potem następują dni, tygodnie, miesiące i gdy już mam się rozstać z częścią siebie odkrywam moc uczucia, które do niej czuję. Czasami siła jej miłości mnie zaskakuje, szczególnie gdy za oknem wieje i siąpie deszcz. W kolejnej odsłonie myślę, że to ostatni już raz gdy ją odwiedzam, czując że miłość została uwolniona i mogę jechać na nudne Shetlandy. I gdy wierzę szczerze, że już nie muszę tam wracać jadę po raz ostatni, na przekór sobie i Ziemi, i odkrywam tam Ciebie. Kolejne lata nabierają przyspieszenia i teraz powroty będą częstsze niż kiedykolwiek.